2.15.2009

Rozdział Drugi – Prawda Pustkowia

~~Idę... Znów idę... Nie ma wody ani jedzenia... Żadnego pojazdu... Nie ma nic... Znowu jestem sam. Nigdy mi się nie zdążyło nie być sam. Nieważne jak wielkie mam chęci i tak... I tak zawsze mi nie wychodzi. Pieprzona ciężarówka i pieprzony pożar razem z pieprzonym właścicielem... Cholera z nim! Co bym dał żeby te czyraki, co mu na zadzie wyrosły eksplodowały...~~

Podróżowałem długo na wschód, sprawdziłem również czy aby nie ostało się kieszeniach moich łachów jakieś oszczędności, jedzenie lub cokolwiek co by mi pomogło. Prócz prowiantu w mojej torbie, mojego "talizmanu",wody i rewolweru nie miałem nic.

Nie pamiętam o czym myślałem. Pamiętam tylko moją wyliczankę - Mama zawsze mówiła, że oszczędność to podstawa dobrego wychowania. Nigdy nie rozumiałem, co ma jedno z drugim, ale... Trzymam się tego jak dogmatu... Tego i jeszcze 9 innych zasad. -

Wyliczanie moich przykazań w myślach dodawało mi otuchy i pozwalało zapomnieć o brakach jakichkolwiek widocznych szans na przetrwanie. ~~1 – nie kradnij, ale jak widzisz to zgłabnij, 2 – Jak ty ich widzisz to oni ciebie też, 3 – nie pozwól by cię wdzieli, 4 – oszczędność to podstawa dobrego wychowania, 5 – spluwa to twój najważniejszy przyjaciel, 6 – wóz to twój drugi przyjaciel, 7 – nie licz na przyjaźń innych, 8 – Kłam tak jakbyś prawdę mówił, 9 – jak nie musisz to nie rób, 10 – jeśli zrobienie czegoś sprawia trudność to pozwól głupim zrobić to za ciebie.~~

Przez tą wyliczankę przypomniał mi się nasz dawny Bunker. Tak... Schron 15 był zaiste wspaniałym miejscem. Urodzony tam, wychowany kilometry dalej, wypędzony jeszcze dalej. ~~

Gdyby nie ten atak nadal mielibyśmy dom, poznawalibyśmy oba światy i zrobili dużo dobrego ogólnie.~~ Ten napad frustracji spowodował, że zgubiłem orientację w terenie. Panika nie była w moim wypadku wskazanym ani częstym zjawiskiem toteż starałem się znaleźć jakiś punkt orientacyjny, który mijałem po drodze. Z pomocą miało mi przyjść też słońce jednak nie miałem pojęcia, która godzina... Jedynymi alternatywami było kroczenie dalej w kierunku, w którym dążyłem do tej pory lub skrycie się i przeczekanie do nocy gdzie pomocne okażą się gwiazdy i mój wzrok... Wybrałem marsz w nieznane.

~~Kiedyś na coś trafie, a jak nie to trudno.~~. Mógłbym długo ględzić jak to dawałem sobie radę na bezkresach pustyni, ale nie ma to większego znaczenia, więc opuszczę ten fragment.

Po dwóch tygodniach natrafiłem na kawałek zabudowania. Był to jakiś przedwojenny mały magazyn lub coś w tym stylu. Miał standardowo cztery zrujnowane ściany, z czego w trzeciej była olbrzymia dziura po jakimś naprawdę wielkim pocisku balistycznym. Obok całego kompleksu tkwiła w ziemi lekko zdewastowana, lecz wciąż pełna studnia.

Nie bacząc na nic wparowałem do środka i padłem na pierwszym lepszym skrawku ziemi nadającym się do spania. Szybko nagryzmoliłem te słowa i usnąłem. Przespałem 3 dni. Trzy dni w "Bunkrze"...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mawiano że...