2.14.2009

Prolog – Początek Końca

Witamy na ziemi. Mamy nie daleką przyszłość a dokładnie 11 listopad 2050 roku.
Świat umiera przez zachłanność ludzką i niekończące się sprzeczki międzynarodowych filantropów.
Ziemia już niemal uschła od braku „soków”, które światowe mocarstwa z taką intensywnością wydobywały.

Wybuchła wojna światowa... Znowu i tak jak poprzednio była tragiczna w skutkach. Powodów było kilka.

Najistotniejszymi były kończące się zasoby ropy naftowej, uranu i metali szlachetnych. Niewiele brakowało do zbrojnego konfliktu, jednak narody się wstrzymywały aż to tego dnia.

Międzynarodowy prom kosmiczny zbudowany wspólnymi siłami przez wszystkie narody świata, nazwany „Jedność” rozpadł się na dwie połowy w połowie drogi na Marsa. Było to spowodowane niedoróbkami niemal wszystkich elementów. Zginęła cała 100 osobowa załoga a jedna z połówek promu zderzyła się z ziemią na obrzeżach Moskwy, podczas gdy pozostała część spokojnie rozbiła się na Marsie.

Rosja obwiniała Amerykę, Ameryka Europę, Europa resztę Azji a Azjaci Afrykę. Padły tysiące niemiłych słów, których już nie można odwołać. Każde państwo na globie wypowiedziało wojnę.

Dnia 1 stycznia 2051 roku ostatnie podpisy na dokumentach uwieńczyły dzieło. Rozgorzały walki na wszelkich możliwych frontach. Ludzie ginęli setkami w ciągu minuty. Najnowsze zdobycze techniki zatrzęsły globem i zmiotły dorobki cywilizacyjne mieszkańców świata. W końcu ktoś, znudzony opieszałością wojsk, zdecydował się nacisnąć czerwony guzik. To samo w ślad za nim zrobili inni i w niebo wzniósł się piekielny deszcz. Bomby przysłoniły się niemal słonce.

Podczas gdy pociski, pędziły ku ostatecznej zgubie kilkuset zaradnych ludzi otworzyło na świat dzieło swego życia, które skrzętnie ukrywali przed światem. Sieć schronów zbudowanych wewnątrz gór z granitu i ołowiu.
Te Schrony miały zapewnić niewielkiej części ludzkości przetrwanie i spokój póki nie nadejdzie czas na ich otwarcie. Wstęp był zapewniony tylko tym, którzy zapłacili najwięcej. Każdy mieścił tylko 500 osób nie licząc miejsce na nowe pokolenia. Wreszcie aukcja się zakończyła i ostatni właz hermetyczny odgrodził „szczęśliwców” od reszty świata.

Na godzinę przed zderzeniem na powierzchni pozostało około pięć miliardów ludzi, 30% z nich popełniło samobójstwo, 20% poczęło dziecko, a reszta patrzyła w niebo na pędzące pociski modląc się w swój, oryginalny, najlepszy sposób. Grzmot o niespotykanej sile obwieścił wszystkim koniec świata. Większość ludzkiej rasy wyginęła z powodu wybuchów lub promieniowania. Świat zewnętrzny pozostał zagadką dla mieszkańców schronów przez wiele lat. Dla niektórych pozostaje do dziś.

Tak, więc prawdę mówił pewien fizyk, „jeżeli trzecią wojnę światową rozstrzygniemy przy pomocy broni jądrowej to czwartą rozegramy za pomocą łuków i kijów”.

Mamy obecnie rok 2160, 13 marzec. Moje dwudzieste urodziny. Tak jestem ledwie dorosłym. Skąd znam tę historię? O wszystkim dowiedziałem się dopiero w zachodnim schronie nr 15. Domu mojej rodziny, i ponad 2000 innych, ocalałych ludzi. Nazywam się Philip Christopher Argus kiedyś znany również jako obywatel nr 1503604820. Żyłem Wraz z matką i ojcem w spokoju ciesząc się szybką reakcją mojego dziadka, który sprzedał wszystkie pamiątki, meble i co tylko miał byleby umieścić swojego syna z żoną w schronie. Biedny dziadunio... Mam jego zdjęcie na pamiątkę. Taktowałem go jako Mojego Wielkiego Bohatera. Gdyby wiedział jak się skończą jego starania. Ech...

Jakieś pięć lat przed terminem "otworzenia" schronu opiekun usłyszał jakieś donośne i często powtarzające się eksplozje w pobliżu hermetycznego włazu wyjściowego... Po tygodniu, gdy odgłosy ucichły kazano grupie policjantów sprawdzić, co się stało. Niewiele potem pamiętam... Wiem, że uciekaliśmy ukrytymi włazami bezpieczeństwa. Przed kim? Nie wiem. Wiem tylko, że z naszego domu nie zostało nic. Cała góra dosłownie znikła z powierzchni ziemi. Uciekaliśmy aż trafiliśmy na płaskowyż w pobliżu jakiejś rzeki drążącej kanion przeszło 140 km od naszego niedawnp, zrujnowanego domu. Założyliśmy obóz, który wkrótce zamienił się w osadę i miasteczko.

Postanowiłem spisać wszystkie wydarzenia od momentu mojej dorosłości by móc wytrzymać nudę i upał pustyni. Kiedy czytasz ten dziennik ja już pewnie nie żyje, porzuciłem go na chwile przed wyruszeniem na moją ostatnią wyprawę. Mam nadzieję, że nauczy cię on czegoś i nie powtórzysz błędów ani moich ani ludzkości. Oto moja historia....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mawiano że...